Wybrać się na długodystansową wędrówkę bez jakiegokolwiek noża? Nieee! Choćbym przewidywał, że nie będzie mi potrzebny, to i tak bez choćby niewielkiego ostrza jakoś nieswojo bym się czuł, a i w pierwszych dniach na szlaku okazałoby się, że nóż jest nie tylko przydatny, ale wręcz potrzebny.
Mój dobór noży na krótsze czy dłuższe wyjście w teren przechodził wiele etapów. Pamiętam ciężkie noże wojskowe, nadal będące już w moim posiadaniu.
![]() |
NDZ wz. 92 |
Przeszedłem później na noże lżejsze, typu bushcraftowego, które towarzyszyły mi dość długo.
![]() |
Bushcraftowe noże od Frostsa i Hultaforsa |
Doszedłem też do etapu scyzoryków, z którymi przyjaźń trwa do dnia dzisiejszego, ale nie poprzestałem na tym, rozglądając się za ideałem.
Otóż ideał noża na wędrówki musiał spełniać pewne wymagania. Wcześniejsze noże typu wojskowego były zwyczajnie zbyt ciężkie. Ponadto szerokie ostrze nie nadawało się do krojenia czy to pieczywa, czy owoców i warzyw, smarowanie nim też nie należało do najwygodniejszych. Owszem, czynności te dawało się wykonywać, ale o wygodzie trudno było mówić. A zatem idealny "wędrowiec" musi być lekki.
![]() |
NDZ 92 - mój ulubiony nóż do rzucania |
Noże bushcraftowe / monterskie typu Frosts, Mora czy Hultafors, były już bliższe ideałowi, ale nadal zbyt ciężkie, a kształt ostrza limitował ich użycie w kuchni turystycznej. Także przenoszenie ich - jak i tych wcześniej wspomnianych - wymagało użycia pochwy, co podnosiło wagę całości.
Tak doszedłem do wykorzystania noży składanych. Dość dobrze wypadł tu jeden z szerokiej gamy noży Opinel. Lekki, z drewnianą rękojeścią, wyposażony w blokadę ostrza, oferował jego kilka długości i rodzajów stali - tak węglowych, jak i nierdzewnych. Jednak noże składane wymagają więcej zabiegów przy utrzymywaniu ich w czystości, kiedy zbierają elementy w okolicę osi składania i w szczelinę złożonego ostrza. A utrzymywanie noża składanego w czystości na wielodniowych wędrówkach, nie było moim ulubionym zajęciem.
![]() |
Opinel 08 z nierdzewki |
Tym samym swą uwagę skierowałem w stronę lekkiego noża ze stałym ostrzem, wygodnego w krojeniu, smarowaniu i jednocześnie wytrzymałego w lekkich pracach biwakowych.
Posiadanie kilku scyzoryków Victorinoxa, zwróciło moją uwagę na jeden z kuchennych noży tej firmy. Był nim nóż do warzyw, z długim ząbkowanym, a raczej karbowanym ostrzem i zaokrąglonym końcem klingi. Mylnie zwany "pikutkiem" którym była jego odmiana ze spiczastym ostrzem, doskonale nadawał się do krojenia artykułów spożywczych, jak pieczywo, ser, pomidory, które dzięki jego niewiarygodnej ostrości i falowanemu ostrzowi nie tryskały swym miąższem po całym namiocie czy jego okolicy. Również smarowanie nim było bardzo wygodne, za sprawą zaokrąglonego ostrza. Dodać należy, iż zastosowana tu stal jest opisywana jako nierdzewna stal chirurgiczna.
![]() |
Póki co - mój ideał :-) |
![]() |
Pochewka z wieczka aluminiowego z pasztetu i owijka z serwety medycznej. |
Czasem widziałem potrzebę zabierania piły do drewna, nożyczek, otwieracza do konserw czy butelek i innych pomniejszych narzędzi. Tym samym spośród bogatej oferty Victorinoxa, do użytku weszło kilka modeli. Pierwszy - Work Champ bardzo przydał się dawno temu w ukraińskich Karpatach, lecz jego wagę i gabaryt postanowiłem odchudzić. Na stole pozostały dwa inne z niemal identycznymi narzędziami, a różniące się głównie wymiarami i przez to też wagą - dłuższy Outrider i krótszy Huntsman. Obydwa posiadały wymagany przeze mnie zestaw - długie ostrze (blokowane w Outriderze), piłę do drewna i nożyczki. Pozostałe narzędzia jak otwieracz do butelek, otwieracz do konserw, szydło - wiertło i korkociąg - z wkręconym weń małym śrubokrętem, a także pęseta i wykałaczka, czasem nawet się przydawały. Mniejszy Huntsman ponadto posiadał małe ostrze i hak. Dodatkowo do jazd konnych do zestawu doszedł jeszcze model Equestrian - z kopystką.
![]() |
Victorinox Huntsman |
![]() |
Victorinox Outrider |
![]() |
Outrider, Huntsman i Equestrian |
O ile Vic do pomidorów okazał się ideałem, bo z ostrzem 11 cm przy swojej wadze 28 gramów nie wymagał dalszego odchudzania, o tyle scyzoryki z wagą w granicach 100 - 150 gramów, nie zawsze zyskiwały akceptację przy kompletowaniu wyposażenia. Wtedy minimalizm wymuszał zabieranie innej ciekawostki, którą jest Swiss Card Classic, ważąc 27 gramów, dysponuje minimalnymi nożyczkami, takimże ostrzem, pilniczkiem, długopisem, pęsetą, wykałaczką i nawet szpilką. Taki płaski zestaw zwykle mieszka w równie minimalistycznej apteczce i przy opatrywaniu bąbli, otarć i usuwaniu kleszczy, całkiem dobrze się sprawdza.
Nie będę opisywać innych noży, które próbowałem zaprząc do prac outdoorowych. Trochę się ich nazbierało i miewają swoje zastosowanie poza wędrówkami, kiedy inne predyspozycje wskazują na ich użyteczność. Nóż bowiem to jedno z najstarszych narzędzi człowieka, a i jeden z handlowych sloganów znanej mi firmy głosi, że "wszystkie stworzenia boże mają noże". Więc i człowiek może :-)
Łatwo zauważyć, że moja "ostra ewolucja" doprowadziła mnie do wyboru noży znanej szwajcarskiej firmy. Miałem z nimi do czynienia już wiele lat przed zintensyfikowaniem wędrówek długodystansowych i wybór ten nie był oczywisty od samego początku. Jednak jakość i funkcjonalność ostatecznie okazały się kluczowe.
Z czasem zauważyłem też fakt istniejący od dawna, iż rynek oferuje bardzo podobne noże od wielu innych producentów - tak uznanych, jak i mniej dbających o jakość. Tego asortymentu nie byłem w stanie ocenić, więc o naśladowcach nie jestem w stanie się wypowiedzieć.
Mam w kuchni podobne noże, jednak najbardziej uniwersalne są te z ostrzem falowanym, właśnie tak jak u Victorinoxa. Inne noże na zdjęciu poniżej mają drobne ząbki, które nie mają odpowiedniej ostrości i bardziej szarpią niż tną. Są też klingi podobne, a bywa, że i stal też jest odpowiedniej jakości. Jednak różnica w cenie nie jest tak znacząca, by na siłę poszukiwać tanich zamienników.
![]() |
Pośrodku "mój" Vic, w towarzystwie ząbkowanych ostrzy z Izraela i Italii |
![]() |
Vic z podobną, dość wiernie skopiowaną klingą |
![]() |
Vic i "pikutek" od konkurencji |
Wylatując z Polski, można zabrać w bagażu podręcznym nóż ze stałą klingą, którego długość ostrza nie przekracza 6 centymetrów. Musi być on zabezpieczony przed przypadkowym skaleczeniem w przypadku kontroli bagażu.
![]() |
Tani nożyk za 3 zł z ostrzem 6 cm |
Ja taki nóż zwykle owijam ściereczką i wkładam do tubki po Isostarze, Litoralu czy innych suplementach diety. Dobrze też wsunąć tam miarkę centymetrową, taką z Castoramy, by dociekliwy bezpiecznik na lotnisku mógł potwierdzić legalną długość ostrza. Niemniej takie środki bezpieczeństwa nie pomogły, gdy trafiłem na nadgorliwą strażniczkę na jednym z polskich lotnisk. Nóż, mimo przepisowej długości, mimo mojej wykładni, ostatecznie powędrował do kosza.
Właśnie na takie ewentualności kupiłem kilka tanich noży po kilka złotych, by minimalizować ewentualne straty. Na szczęście, taki incydent w Polsce spotkał mnie tylko raz.
Wylatując zaś z Izraela, nie można mieć tak przy sobie jak i w bagażu podręcznym niczego zawierającego jakiekolwiek ostrze. Być może w innych krajach stosuje się podobne restrykcje. Trzeba to sprawdzić, by nie stracić ulubionego a zarazem i nietaniego noża. Co więcej, roztargnienie przy pakowaniu może być poczytane za próbę przemycenia ostrza na pokład. Może to dotyczyć nie tylko noży, ale i nożyczek, pilniczków, a nawet szpilek czy śledzi namiotowych. Ale co, gdzie i jak, należy zawsze sprawdzić przed wylotem. A nuż się coś zmieni w przepisach...
Kilka jeszcze innych noży widywałem w internecie u ludzi. Czasem były to pozycje designerskie, czasem projektowane przez firmy outdoorowe, a więc niby najlepiej dopasowane do naszych potrzeb. Ale bywa, że ceny takich egzemplarzy stawiają je poza moim obszarem zainteresowania. Tym samym na placu boju pozostały trzy najczęściej zabierane elementy, dobierane do charakteru wędrówki. Ale zawsze w perspektywie funkcjonalności i niskiej wagi - nóż, scyzoryk i karta. Ale kiedy trzeba, są i inne pozycje z dość szerokiego asortymentu.
![]() |
Mój niezbędnik - nóż i długa łyżka oraz serwetka :-) |
A skoro noże w outdoorze, to może... ;-) Sudety - szlak żółty i niebieski, Fogarasze, Urbanek.